poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 89

  • Dwa miesiące później
 Do świąt zostały trzy tygodnie.Szczerze, to nie mogę się już doczekać, te święta zapowiadają się znakomicie, w przeciwieństwie do poprzednich. Anthony, powoli zaczyna chodzić, szkoda tylko, że Niall nie może tego zobaczyć. Dwa tygodnie po tym jak wróciliśmy z Seszeli wylecieli do Kanady i Meksyku. Oczywiście gdy czas pozwala organizujemy wideo konferencje, a mały wtedy śpi, ale najważniejsze jest to, że wracają już za tydzień. Dziś wybieram się z mamą na świąteczne zakupy, mam nadzieję, że pomoże mi z wyborem prezentu dla Nialla, bo nie mam bladego pojęcia, a Anthony pobędzie trochę z dziadkiem :D
Ubrałam i nakarmiłam Antka, również siebie i pojechałam do moich rodziców.
Po długim zastanowieniu się i pomocy mamy oczywiście udało wybrać mi się prezent: Supry oraz Zegarek.
Do domu wróciłam dość późno, od razu położyłam Anthony'ego do łóżeczka i sama udałam się spać, lecz co mnie zdziwiło nigdzie nie było Beniamina, a zawsze bez wyjątku spał z nami na łóżku, więc poszłam go poszukać, nie mogłam go nigdzie znaleźć, aż nie zeszłam do kotłowni. Beniamin leżał bez ruchu na swoim kocyku, bez wahania chwyciłam po telefon i zadzwoniłam do weterynarza.
-Wydaje mi się, że tej nocy może już nie przeżyć, mimo to, że jest dosyć młodym psem, proszę spróbować podać mu jakieś jedzenie i leki, ale jak mówiłem nie jetem pewien.
-Dobrze, w takim razie dziękuję bardzo, do widzenia.
Było mi bardzo smutno, tego psa dostałam na urodziny do Nialla był taką jakby naszą małą oznaką miłości, towarzyszył nam od początku. Nie chciałam żeby był tutaj tak samotny, więc przeniosłam go do sypialni. Nie mogłam spać całą noc, on z resztą też tak jakoś sapał, nie mogłam patrzeć jak się męczy, aż w końcu zdechł, ale było to już nad ranem. Rano, zadzwoniłam po tatę, aby go zakopał, i tak zrobił.
Po południu dzwonił też Niall, poinformowałam go i oczywiście było mu smutno, ale nie mogliśmy długo rozmawiać, ponieważ czekał ich ostatni koncert.
Wieczór spędziliśmy z Danielle i Eleną  one również nie mogą doczekać się przyjazdu chłopców, w końcu nie było ich ponad dwa miesiące.
~~Dzisiejszy dzień postanowiłam spędzić biernie, co najwyżej wybiorę się z Antosiem na spacer .
Zaczęłam go od codziennej toalety i długiego zamyślenia w co się ubrać.
W południe poszłam na spacer tak jak sobie obiecałam, a wieczorem gdy położyłam już spać Anthony'ego usiadłam na sofie z laptopem i zadzwoniłam do Niall'a.
-Hej, skarbie jak tam po ostatnim koncercie ?
-Hej. Było świetnie i nie mogę się już doczekać powrotu do domu.
-Strasznie się cieszę, musimy wytrzymać jeszcze tydzień.
-Tak, ani się nie obejrzymy, a ten czas minie. A co tam słychać u naszego malca ?
-Wszystko dobrze, właśnie przed chwilką zasnął.
-Skarbie, ja będę już kończył bo chłopcy chcą iść na  kręgle, więc do zobaczeni.
-Paa kochanie, życzę Wam udanej zabawy,-Rozłączyłam się i poszłam wziąść relaksującą  kąpiel.
Gdy obudziłam się następnego dnia poczułam, że ktoś... liże mnie po twarzy. Strasznie się wystraszyłam, otworzyłam oczy a tam, przepiękny szczeniaczek.
-O jest maluszku, skąd ty się tu wziąłeś ?-Wzięłam go na ręce-Wyglądasz jak Boo.
Na początku myślałam, że to prezent od mamy. Zeszłam z nim na dół,a w kuchni był Niall. Odłożyłam psa i pobiegłam do Niall'a.
-Kochanie, co ty tu robisz?-Rzuciłam mu się na szyję.
-Niespodzianka! Nie mieliśmy już nic do roboty, a jak wczoraj mówiłem, że idziemy na kręgle, to wybieraliśmy się na lotnisko, a tak w podoba Co się prezent ?
-Taak, jest wspaniały i przypomina Boo.
-Wiem, dlatego go zaadoptowałem, bo wiem, że zawsze Ci się podobały.
-Kocham Cię, wiesz ?-Jego odpowiedzią był pocałunek.
-Wiem, a teraz proszę-Odsunął mi krzesło-Przygotowałem śniadanie.
-Dziękuję, ale to ja powinnam była to zrobić.
-Oczywiście, że bym Ci nie pozwolił. Smacznego.
-Naprawdę było przepyszne-Włożyłam nasze talerze do zmywarki.
-Skarbie-Niall podszedł do mnie od tyłu i objął-Pójdę po Anthony'ego i wybierzemy się na spacer.
-Dobrze-Odwróciłam się w jego stronę-W takim razie ja pójdę się przebrać. Wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam do garderoby. Z racji tego, że w Londynie zaczął padać śnieg musiałam założyć coś cieplejszego.
-Jak widzę gotowi, więc możemy iść.
 -Oczywiście.
-Czekajcie,prawie zapomnieliśmy o psie- Zapięłam mu smycz i mogliśmy już iść.
-A tak wg jak chcesz go nazwać ?
-Nie wiem, może Teodor ?
-Świetnie, Teodor "Boo"
-Dokładnie-Niall prowadził wózek, a ja Teodora i poszliśmy w kierunku parku.
-Jak tu pięknie, zimą. Wszytko przykryte białą pierzynką.
-Tak, a co najlepsze do świąt zostały jeszcze niecałe 2 tygodnie.
-Kochanie, może wrócimy już do domu bo robi się zimno, a nie chcę, żeby Antoś się rozchorował.
-Jasne. Rozpalę w kominku i wypijemy po kubku gorącej czekolady-Objął mnie.
-Jak ty mnie dobrze znasz-Ukradłam mu buziaka w policzek.
________________________________________
Przeprasza, że tak długo nie pojawiał się rozdział, bo jutro będzie już 2 tygodnie, ale byłam chora i nie dałam rady, ale za to mam nadzieję, że się spodoba ;P

/Klaudzia xx <3

1 komentarz: