wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 88

-Szkoda, że już jutro wyjeżdżamy-Oparłam głowę o ramię Niall'a.
-Tak, to zdecydowanie nasze najlepsze wakacje-Objął mnie-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócimy.
-Kochanie, zaraz wrócę tylko sprawdzę co u Anthony'ego
-Dobrze czekam, a przy okazji spróbuję podtrzymać ogień--Wróciłam po chwili, a Niall dokładał drewno do  ognia.
-I jak tam ?
-Dobrze śpi jak aniołek
-Świetnie, mamy ten ostatni wieczór tylko dla siebie-Siedzieliśmy przy ognisku, obok naszego domku, wszystko wyglądało tak pięknie, ciemna noc i szumiące fale oceanu uderzające o pobliskie skały, dodawały większego uroku. Te chwile są spełnieniem wszystkich moich marzeń. Niall, Anthony, przyjaciele, świetna praca. Wszystko co najlepsze przydarzyło się właśnie mi, jedyna co pozostało to dziękować Bogu za tak wspaniałe życie
-Kotku, co jest? Jesteś jakaś nieobecna
-Przepraszam, ale myślałam o moim życiu i doszłam do wniosku, że ty i Anthony to mój największy skarb.
-To ja tak powinienem uważać, gdyby nie ty nie wiadomo co by się teraz ze mną działo, znając mnie cały czas bym imprezował i nie umiał się ustatkować, a tak to mam piękną żonę i wspaniałego syna. Wszystko co ja mógłbym sobie wyobrazić. Dziękuję-Przytulił mnie i pocałował.
Wieczór minął nam wspaniale, Niall później przyniósł gitarę i zaczął dla mnie grać, po prostu coś niesamowitego.
~~~~
 -Niall, kochanie wstawaj, bo spóźnimy się na samolot-Próbowałam go obudzić.
-Kotku, jeszcze chwila -Zakrył się kołdrą jeszcze bardziej.
-No, ok to pójdę zrobić śniadanie...
-Oj, kocham Cię
 -Ale ty, ubierz Anthony'ego
-Yhm...-Zmarszczył nos
-Też Cię kocham-Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę łazienki, jak zawsze zaczęłam od codziennej toalety i ubrania się.  Następnie zeszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać śniadanie, gdy już kończyłam do pomieszczenia wszedł Niall niosący na rękach Anthony'ego
-O, już jesteście właśnie miałam was wołać- Wzięłam mu Anthony'ego i posadziłam na specjalnym krzesełku
-Przecież wiesz, że mnie nie musisz wołać, ja wyczuwam jedzenie moim super nadnaturalnym węchem-Zaczęliśmy się śmiać.
-A, no tak zapomniałam, a teraz siadajcie i życzę smacznego.
Po śniadaniu zaczęliśmy się pakować, a już około 15 byliśmy już w drodze do Londynu.
-Tak było naprawdę wspaniale, ale nie ma to jak w domu-Zostawiłam walizkę w przedpokoju i udałam się na kanapę do salonu.
-Tak, masz rację-Usiadł obok mnie, usadowiając Anthony'ego na swoich kolanach.
-Oj, moja słodka żabko-Uśmiechnęłam się do niego i połaskotałam po brzuszku na co on zaczął się słodko śmiać.
-Jaki on słodki-Rozczulił się Niall
-Tak zdecydowanie, jak tatuś-Cmoknęłam go w policzek
-Chyba mamusia-Puścił do mnie oczko
-W takim razie nie będę się sprzeciwiała.
-Haha i dobrze.
Resztę dnia spędziliśmy na rozpakowywaniu się, a wieczorem odwiedziliśmy moich rodziców i poszliśmy na grób Louiego <3
_______________________________________________
I jak podoba się ? Mam ogromną nadzieję, że ta. Nie pogardzę waszymi komentarzami, więc śmiało możecie je pisać, nie obrażę się ;)

/Klaudzia xx <3

1 komentarz:

  1. Według mnie rozdział jest genialny!!!
    Nareszcie nie współczuje im, a ciesze się ich szczęściem!
    Dawaj, jak najszybciej następny!
    Pozdrawiam, Lena<3

    OdpowiedzUsuń