wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 87

Dni mijały tutaj bardzo szybko, ani się nie spostrzegliśmy, a do wylotu zostały nam tylko dwa dni, niestety ;( No ale trudno, nic co jest piękne nie trwa wiecznie. Postanowiliśmy z Niallem, że wrócimy tu za rok, bu jakoś przywołać te piękne wspomnienia.
Dzisiejszego dnia chcieliśmy po prostu odpocząć sobie od wszystkiego, a na pewno od plaży bo jesteśmy strasznie spieczeni, ale możliwe, że wybierzemy się jeszcze na spacer.
Gdy wstałam chłopcy urzędowali już w kuchni, przez co nie mogłam już spać. Zanim do nich zeszłam ubrałam się, uczesałam i umalowałam.
-Hej! Skarby wy moje-Podeszłam do każdego i przywitałam ich buziakiem.
-Już wstałaś ?!
-Nie da się ukryć, że hałasowałeś.
-Ja ?
-A te garnki, które ci wypadły z szafki ?!
-No w sumie to masz, rację, ale w zamian za to, twój mąż przygotował pyszne śniadanie-Odsunął mi krzesło od stołu i dał znak, abym usiadła.
-Dziękuję. Mam nadzieję, że będzie smakowało równie dobrze, jak wygląda.-Usiadłam.
-Oj uwierz, nie zawiedziesz się.
~~~
-O tak, nie zawiodłam się, a w zamian za to dziś ja posprzątam po śniadaniu.
-W takim razie, zabiorę Antosia na taras i się nim zajmę.
-Będzie wspaniale-Podziękowałam mu za to buziakiem i zabrałam się za sprzątanie .

-Kochanie może już skończysz?-Podszedł do mnie od tyłu i objął w tali
-Z miłą chęcią, tylko dokończę zmywać...
-Zostaw już to i chodźmy do ogrodu, przecież to ostatni dzień tutaj-Wziął  mnie na ręce
-Niall, proszę puść mnie, zaraz spadnę-Krzyczałam do niego śmiejąc się przy tym. Po chwili położył mnie na kocu, gdzie "leżał" Anthony, po czym usiadł obok mnie.
-I to rozumiem, tak powinniśmy spędzić większość naszego życia-Wziął na ręce Anthonego, po czym drugą objął mnie. Nie czekając ani chwili dłużej, oparłam się głową o jego ramię.
-Tak, zdecydowanie tak.-Poczułam, że w tej chwili jest po prostu wspaniale, po prostu czułam się szczęśliwa.
-Kochanie, a może wybierzemy się z małym teraz na spacer ? I może jakiś obiad-To ostatnie powiedział ciszej.
-Ty tylko o jednym, ale spacer jest świetną alternatywą.
Najpierw spełniliśmy marzenie Niallera, czyli poszliśmy na obiad, a następnie na dłuugi spacer po molo.
W pewnym momencie coś przykuło moją uwagę, była to matka z dziećmi, a dokładniej mówiąc byli to bliźniacy, ledwo gdy ich spostrzegłam, ponownie poczułam rozdarte, serce, tak bardzo brakowało mi Louiego. Łzy samoczynnie zaczęły płynąć z moich oczu. Gdy Niall to zauważył od razu je otarł.
-Nie płacz skarbie, proszę cię-Przytulił mnie najmocniej, jak się tylko da. Zobaczyłam, że w przepięknych błękitnych oczach Niallera, też kręci się łezka, ale próbował być silny dla mnie, za co bardzo go podziwiałam.
-Nasz kochany Louie -Powiedziałam głucho i mocno ścisnęłam jego t-shirt.
-Lenuś, jemu jest tam pewnie dobrze-Skierował mój wzrok ku górze-Na pewno bardzo nas kocha i wierzy, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
-Dziękuję-Popatrzyłam mu głęboko w oczy-Dziekuję, że uczyniłeś moje życie lepszym, a nawet gdy, coś jet nie tak to próbujesz, za wszelką cenę to naprawić, chociażby swoim uśmiechem, naprawdę dziękuję-Jego odpowiedzią był po prostu wielki, głęboki i namiętny pocałunek.
_____________________
Co myślicie ? Liczę na komentarze:D Tak historia dobiega już końca, więc mam nadzieję, że wam się spodobała, a te ostatnie rozdziały, które niedługo się pojawią, spodobają się jeszcze bardziej ;)
Zaczynam  już pisać drugie opowiadanie, mam nadzieje, że również się wam spodoba, zostawię wam linka. Na radzie są tylko bohaterowie, ale możliwe, że jeszcze dziś pojawi się prolog :D
http://itallstartedfromthedance.blogspot.com/
/Klaudzia xx <3

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 86

Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Leniwie spojrzałam, która godzina.
-Niall, kochanie wstawaj, zaspaliśmy!-Zaczęłam go szturchać.
-Co ? Która godzina ?
-9:35
-Już wstaję-Próbował wygramolić się z łóżka-Kotku zrób śniadanie, a ja obudzę Antka.
Nie wiedziałam, co przygotować, więc najlepszym rozwiązaniem okazały się naleśniki, a dla Anthonego deserek, po czym pobiegłam się ubrać i umalować, a włosy związałam w koka.
Szybko zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na lotnisko, na całe szczęście odprawa minęła szybko, a Antek cały lot przespał chociaż lecieliśmy dosyć długo. Zaraz po wyjściu z budynku czekał na nas samochód, którym pojechaliśmy do domu.
-To tutaj- Oznajmił Horan
-Jak tu pięknie-Jak się okazało Niall wynajął dla nas Dom, zaraz przy oceanie.
-Wiedziałem, że Ci się spodoba-Powiedział, po czym zaczął wyciągać bagaże.
-Tak, niesamowicie, to był jednak świetny pomysł.
Wzięłam Anthonego na ręce i weszliśmy do domu
-Zobacz jak tu ładnie misiu-Pokazałam mu dom, przy okazji sama go oglądałam. Widać, że mu się podobało, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy, chociaż tak naprawdę jeszcze nic nie rozumiał.
-No i tak wyobrażam nas sobie, za 20 lat i dłużej- Niall podszedł do nas od tyłu i przytulił.
-Ja też skarbie-Pocałowałam go w policzek.
-No może zmieniając kilka rzeczy.
-Co masz na myśli ?
-Kiedyś ci powiem,  a teraz może pójdziemy na jakiś obiad ?
-Eh, no dobrze, ale najpierw przebiorę Anthonego bo tu jest gorąco, jeszcze nam się przeziębi, chociaż mi też przyda się odświeżenie.
-Dobrze, a ja przy okazji wyciągnę wózek.
-Dziękuję.
Najpierw zajęłam się Anthonym,a następnie sobą przebrałam się w coś luźniejszego,a włosy spięłam w  koka.
-Lena, kochanie możemy już iść ?
-Tak, już idę-Włożyłam Anthonego do wózka i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby.
-Ja go wezmę nie będziesz, się przecież męczyła, to mają być wakacje -Powiedział Horan
-Naprawdę ?! Dziękuję-Niall naprawdę, doskonale sprawdzał się w roli taty. Jest takim moim małym diamencikiem, który co dziwne wybrał mnie, na resztę życia, no ale wracając do rzeczywistości pierwszy dzień tutaj minął wspaniale chociaż najpierw musieliśmy się oczywiście zgubić, więc tak myślę, że to już jest chyba jakiś nasz zwyczaj, że na każdych wakacjach się gubimy, lecz da się to  jakoś przeżyć.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się równie ciekawie. Dziś postanowiliśmy wybrać się na plażę, tą tuż przy naszym domku. Gdy się obudziłam Niall i Anthony jeszcze spali. Wyglądali tak słodko, nie tnie wstałam, po czym sięgnęłam po telefon i zrobiłam im zdjęcie, nie czekając ani chwili wrzuciłam je na Twittera z dopiskiem: Moje dwa skarby :* <3. Poszłam się przebrać, a i oczywiście jeszcze strój. Włosy związałam w wysokiego kucyka i poszłam zrobić śniadanie.
Właśnie kończyłam robić naleśniki, gdy do kuchni wszedł zaspany Niall z Anthonym na rękach.
-O już wstaliśmy ?-Zabrałam mu Antosia.
-W sumie to tylko on, ja jeszcze chętnie bym sobie pospał-Przeciągnął się.
-Możesz iść, ale wtedy ominą Cię te przepyszne naleśniki.-Przejechałam mu talerzem z naleśnikami przed twarzą.
-To jednak sobie odpuszczę to spanie-Usiadł przy stole . Nie tracąc czasu posadziłam Anthonego na jego specjalnym krzesełku i zaczęłam nakładać posiłek.
-Proszę kochanie-Nachyliłam się nad nim i dałam mu je na talerz-W tym czasie dał mi buziaka w policzek.
-Dziękuję-uśmiechnął się
-Ja też, skarbie-Nakarmiłam najpierw Antosia, a potem zaczęliśmy posiłek.
Gdy skończyliśmy Niall pozmywał naczynia, a ja spakowałam podręczną torbę na plażę.
Pogoda nam dziś dopisała, chociaż tu zawsze jest pięknie, ale dziś było wyjątkowo. Niall nawet próbował nauczyć Antka pływać, ale oczywiście nie obeszło się bez moich licznych interwencji, bo o mało się nie utopił, chodzi mi teraz o Nialla. Prawie cały dzień spędziliśmy na tej wspaniałej plaży, na której oczywiście byliśmy sami, a wieczorem poszliśmy na kolację i na drugą plażę, tym razem zobaczyć piękny zachód słońca.
___________________________
Podoba się ?! Mam nadzieję, że tak i przepraszam, że długo nic nie dodałam, ale nie było czasu, lecz postaram się to teraz jakoś nadrobić.
+Jeżeli prowadzicie swoje blogi, to możecie zostawić link to nich w komentarzu z chęcią przeczytam :*

/Klaudzia xx <3

wtorek, 15 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 85

Niall zaproponował mi gorącą kąpiel, co okazało się być dobrym pomysłem. Przebrałam się w coś luźniejszego  i zeszłam do niego do salonu.
-Pomogło?-Usiadłam koło niego i objął mnie ręką
-Na całe szczęście tak-Posłałam mu ciepły uśmiech, po czym wtuliłam się w jego tors.
-Gdzie Anthony ?!
-Na całe szczęście śpi, ale za chwilę będę musiała mu dać leki-Lekarz kazał mu dawać jakieś syropy osłonowe, na wszelki wypadek, bo miał kontakt z Louiem
-To ja już po niego pójdę
-Dobrze, idź..
-Nie spał już
-W takim razie świetnie, zaraz przyniosę leki
-Mogę ja ?!
-Śmiało-Miał w oczach taką radość, mimo smutku z drugiej strony, było widać, że jest dumny z tego, że jest ojcem i stara się spełniać swoje obowiązki.Po tym, Niall wziął Anthonego, rozłożył koc na środku pokoju i  zaczął się z nim bawić w miarę możliwości, zaczął czytać, przynosić różne maskotki. Wyglądało to tak słodko, że wzięłam kamerę i zaczęłam kręcić, zrobiłam jeszcze kilka zdjęć, aby mieć jakieś pamiątki z jego, już samotnego dzieciństwa. Zaczął mu również grać na gitarze, co sprawiło, że zasnął.
-Kochanie, Anthony już zasnął-Powiedział ciszej
-Już go zabieram-Zaniosłam go do jego pokoju i wróciłam do Horana, który już siedział w kuchni.
-Kochanie. tak właśnie myślałem, jak będzie już wystarczająco duży, powiemy mu o tym, że miał brata ?
-Nie wiem, ale chyba raczej tak, lepiej żeby dowiedział się od nas, niż od kogoś innego.
-Tak, no to jutro przejdziemy się z nim na spacer i wstąpimy na cmentarz
-Yhm- Teraz gdy ktoś mówi o tym miejscu, albo po prostu o Louim to czuję pustkę w sercu, ale staram się być silną i nie płakać przynajmniej przy Louim.
-To może zrobimy jakąś kolację ?!
-Z miłą chęcią, głodna już jestem.-Zrobiliśmy  zapiekankę serowo ziemniaczaną, a wieczorem wyszliśmy jeszcze na spacer  z Beniaminem.


W nocy śniły mi się jakieś koszmary, cały czas miałam przed oczami Anthonego. Ciągle płacze, jest po prostu chory, a ja nie mogę mu pomóc, gdy proszę o pomoc, nikt mnie nie słyszy. Nagle się obudziłam, pobiegłam szybko do pokoju Anthonego sprawdzić, czy nic mu nie jest, na całe szczęście nie było, więc poszłam do kuchni napić się czegoś. Wyciągałam właśnie mleko z lodówki, gdy od tyłu zaszedł mnie Niall
-Kochanie czemu nie śpisz ?
-Miałam okropny sen,  śniło mi się, że Anthony też zachorował, a ja nie mogłam w żaden sposób pomóc, a wszyscy się ode mnie  odwrócili.
-Skarbie, nigdy się tak nie stanie, przenigdy nikt się od ciebie nie odwróci- Przytulił mnie i pogładził po głowie, a ja odpowiedziałam mu na to uśmiechem.Wypiliśmy sobie po szklance ciepłego mleka i poszliśmy z powrotem spać.

Następnego dnia, gdy wstałam Nialla już przy mnie nie było, poszłam więc po Anthonego, żeby go nakarmić, lecz jego też nie było, ale słyszałam z kuchni jakieś odgłosy, więc to pewnie musieli być moi chłopcy. Poszłam się przebrać i umalować, po czym zeszłam do kuchni z której oczywiście unosiły się przepiękne zapachy.
-O kochanie wstałaś już.-Podszedł do mnie i pocałował.
-Przy takich zapachach nie dało się dłużej-Podeszłam do Anthonego, który siedział na specjalnym stołeczku przy wyspie kuchennej.
-Kotku głodny jesteś?-Cały czas się śmiał, wyglądał tak uroczo.
-Kochanie, już go nakarmiłem-Wtrącił Niall.
-Naprawdę Cię kocham, wiesz ?
-Oczywiście, a teraz siadajmy  i smacznego.
-Smacznego-Na talerzyku, widniał przepysznie wyglądający posiłek, smakował tak jak wyglądał, czyli znakomicie.
-To ja ubiorę Anthonego i idziemy ?!
-Tak, a w między czasie włożę naczynia do zmywarki.

-Niall, poczekaj tu z Anthonym, a ja wskoczę do kwiaciarni.
-Ok, czekam.
Wybrałam szybko przepiękny bukiet na grób naszego  Aniołka.
Na cmentarzu oczywiście nie obyło się bez łez, przed oczami miałam cały czas Louiego, gdy umierał, nasz niewinny mały aniołek. Najbardziej podobały mi się napisy wyryte na małym nagrobku "Zawsze będziemy o tobie pamiętać nasz loczku" wymyślone przez Nialla, przez które od razu pojawiał się uśmiech na twarzy.
Zapaliliśmy  światełko i zostawiliśmy kwiaty obok tuzinów innych światełek od fanów, co było ogromnym wsparciem. Następnie poszliśmy z naszym synem na spacer, a po nim do moich rodziców, gdzie spędziliśmy resztę dnia.

To już dziś moje kolejne urodziny. Z jednej strony się cieszyłam bo stawałam się doroślejsza, przynajmniej z pozoru, a z drugiej czas tak szybko mijał, jak i te wszystkie wspomnienia.
W tym roku postanowiłam, że nie będę obchodziła urodzin ze względu na śmierć Anthonego.
Dzień zaczęłam od  przygotowania się i zjedzenia śniadania z Niallem i Antkiem.
Wieczorem przyszła Dan z Liamem, Lou i El, Zayn i Pezz oraz Harry, Chociaż mówiłam, że nie robię przyjęcia i tak przynieśli prezenty, no ale cóż spędziliśmy dzień w miłym towarzystwie.
-O mało nie zapomniałem, zaraz wracam-Powiedział Niall po czym udał się do naszej sypialni, wrócił po krótkiej chwili.
-Kochanie, kupiłem to zanim umarł nasz Antek, na twoje urodziny i teraz nie wiem co zrobić-Dał mi bilety lotnicze.
-Dwutygodniowy lot na Seszele ?
-Lećcie, to wam dobrze zrobi, odpoczniecie od tego wszystkiego-Proponowała Dan
-Tak przyda wam się to.-Poparła ją El i Pez.
-A więc ?-Zapytał
-No dobrze-odpowiedziałam niepewnie.
-W takim razie wylatujemy za dwa dni.
-Dosyć szybko, ale jakoś sobie poradzimy.
Następnego dnia udaliśmy się na zakupy, a już jutro wylatujemy.
_________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale przez przypadek usunęłam tego bloga, ale dzięki pewnej osobie udało mi się go odzyskać, więc bardzo dziękuję. Była bym wdzięczna za komentarze :*

/Klaudiza xx <3

czwartek, 3 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 84

Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. nie chcąc budzić Nialla, poszłam otworzyć
-Cześć Klaudia-Mama Nialla rzuciła mi się na szyję-Tak mi przykro
-Dziękuję-Uroniłam kilka łez-, po czym szybko je otarłam-Proszę wejdźcie, i z góry przepraszam za strój-Zeszłam do nich w piżamie
-To przecież jest nieważne, ważne jest abyście mieli kogoś obok siebie w tej sytuacji.
-No tak, proszę rozgośćcie się,a ja zaraz przyjdę-Pobiegłam na górę, by obudzić Horana
-Niall, wstawaj twoi rodzice przyjechali.
-Co ?
-No schodź do nich, a ja zaraz tam zejdę- Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się.
Gdy zeszłam do kuchni Niall już ich ugościł.
Staraliśmy się nie pogłębiać tematu Louiego, chociaż wiele rzeczy nam o nim przypominało.
-Lena, może przejdziemy się na spacer z Anthonym, porozmawiamy...-Rzuciła mama Nialla
-Tak, skarbie to świetny pomysł, a ja zostanę to z tatą-Dorzucił jej syn.
-W takim razie tak-Wsadziłam małego do wózka, nałożyłam płaszczyk i poszłyśmy do parku.
-No to Lena, opowiadaj jak układa ci się z Niallem, jest dla ciebie dobry?
-Tak, Niall jest wspaniały, stara się spędzać z nami jak najwięcej czasu, ale staram się go nie ograniczać. Zawsze pomaga mi przy dzieciach-na ostatnim słowie ściszyłam trochę ton głosu i spuściłam głowę ku dołowi, co miało oznaczać słabość, a jego mama położyła rękę na moim ramieniu, co z kolei było oznaką współczucia. Miałam z nią dobry kontakt, nie wiem skąd te stereotypy o teściowych, nie widujemy się za często, ale gdy już przyjeżdża to spędza ze mną i Niallem dużo czasu, jak i z moją mamą, również bardzo się lubią.
~~~Dzień Pogrzebu~~~
Dzisiejszego dnia wstałam niechętnie, bardzo chciałam go ominąć, no ale niestety nie dało się.
Wszyscy wstali dosyć wcześnie, ponieważ pogrzeb miał odbyć się 10.00
Codzienne toaleta, lekki makijaż i ubiór.
Zjedliśmy szybkie śniadanie i pojechaliśmy wszyscy do kościoła. Jak zawsze najpierw msza, oczywiście nie obyło się bez chociaż kilku paparazzi, chociaż miało ich nie być. Po mszy przeszliśmy na cmentarz gdzie miała się odbyć ostateczna ceremonia. Nie mogłam znieść tego widoku, gdy spuszczają malutką trumienkę z moim malutkim Luoiem, zaczęłam niemiłosiernie płakać, Niall tak samo, Przytuliliśmy się do siebie by stłumić ten ból, po stracie tak ważnej osoby. Stało się już po wszystkim, próbowałam sobie wmówić, ale nie mogłam. Potem jak zawsze na pogrzebach nie brakowało kondolencji, co dobiło nas jeszcze bardziej. Chcieliśmy już jechać do domu, ale moja i Nialla mama przypomniały nam o tym całym poczęstunku, po pogrzebie tzw.stypie. Pojechaliśmy do restauracji, ale tylko pokazać się bliskim, że jesteśmy, po czym pojechaliśmy do domu.
_____________________________________
I jak ?! Podoba się ? Mam ogromną nadzieję, że tak. Była bym bardzo wdzięczna za komentarze.


/Klaudzia xx <3


środa, 2 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 83 Dla mojej przyjaciółki Julii xx

I tak nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam się ubrać i z powrotem pojechać do szpitala.
Na całe szczęście w Londynie o 2 w nocy nie ma korków, więc po pół godzinie udało mi się dojechać.
Niall cały czas czuwał, siedział w jego sali przy łóżku
-Kochanie, dlaczego przyszłaś ?!
-Nie mogłam pozwolić sobie na bezczynne siedzenie w domu, wolę być tu z wami-Odpowiedział mi na to uśmiechem, usiadłam obok niego, a on otulił mnie ręką.Po pewnym czasie udało mi się nawet zasnąć i uciec na chwilę od rzeczywistości, lecz po chwili coś mnie z tego wyrwało. Maszyny nagle zaczęły piszczeć, nie wiedziałam co robić spojrzałam wystraszona na Nialla, a po chwili do sali wbiegli lekarze i kazali nam wyjść.
Ze strachu wtuliłam się w Horana i zaczęłam płakać
-Nic mu nie będzie prawda ?!
-Nie, zobaczysz wszytko będzie dobrze-Pocałował mnie w głowę.
Lekarze długo nie wychodzili, zaczęłam się jeszcze bardziej martwić, wyszli dopiero po jakiejś półgodzinie, szybko do nich podbiegliśmy
-I co z nim ?!
-Bardzo mi przykro, ale..-Do moich oczu napłynęło tysiące łez-on nie żyje
-Co-Krzyknął Horan, z jego oczy poleciały łzy,a ja tylko poczułam jak moje serce krwawi. Po raz kolejny wtuliłam się w Horana, myślałam, że to uśmierzy ból, po tak ogromnej stracie.
-Niall, ale dlaczego my, przecież tyle przeszliśmy, nie dość, że straciliśmy już jedno dziecko, to teraz drugie. Boże dlaczego, co zrobiłam nie tak.
-Kochanie, nie obwiniaj się-Wypowiedział przez łzy.
-Pójdziemy go zobaczyć ?-Spojrzałam mu prosto w oczy
-Tak, chodźmy pożegnać się z naszym skarbem.
Leżał jeszcze w sali, już odłączony od wszelkiego rodzaju urządzeń. Cały lodowaty, ale co najważniejsze z delikatnym śmiechem na twarzy. Podeszliśmy ostatni raz do naszego skarba i pożegnaliśmy się
-Kochanie, chodźmy już nie mogę znieść tego widoku, nasz mały Louie, on.... nie ma go już z nami
-Dobrze skarbie, musimy poinformować jeszcze rodzinę
-Tak masz rację.
Pojechaliśmy do domu, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, cały czas płakałam, czułam, że to moja wina, tylko i wyłącznie, że byłam okropną mamą. Niall nie ukrywał swoich łez, ale próbował przynajmniej zahamować moje.
Poszliśmy się przebrać i odświeżyć, po czym pojechaliśmy do mojej may, żeby jej o wszystkim opowiedzieć. Jej reakcji chyba nie muszę szczegółowo opisywać, rozpłakała się z resztą jak tata, następnie zadzwoniliśmy do rodziców Niallera ich reakcja była taka sama, powiedzieli jeszcze, że przyjadą jak najszybciej będzie się dało. Pojechaliśmy do Liama i Danielle, a na całe szczęście byli tam wszyscy
-Hej i co z nim-Zapytała Danielle
-On... nie żyje-Ponownie się rozpłakałam, a mój kochany od razu mnie przytulił.
 -Tak mi przykro...
-A.. a gdzie Aanthony ?-Gdy pojechaliśmy do szpitala to Anthonyego zostawiliśmy pod opieką Liama i Danielle.
-W pokoju Eleny, pójdę po niego
-Dziękuję...
-Nie martwcie się, pomożemy wam-Przyszedł Zayn, który również próbował nas pocieszać jak z resztą reszta 1D
-Anthony, zobacz kto przyszedł, mama-Do pokoju weszła Danielle.
-Skarbie, mój-Wzięłam go na ręce-Będziesz naszą malutką cząstkę Louiego-Po czym Niall go wziął,
-To my będziemy się zbierać, mamy dużo do załatwiania w sprawie pogrzebu-Niall poinformował wszystkich.
-No to pamiętajcie, że w razie czego zawsze pomożemy-Dodał Harry.
-Dobrze dziękujemy.
Cały dzień spędziliśmy na załatwianiu spraw pogrzebowych. Oczywiście prasa się dowiedziała, bo jak inaczej, posypała się masa kondolencji. Niektórzy naciągali wiadomości dotyczące jego śmierci, z których wynikało, że jestem wyrodną matką. Niall oczywiście wszystkiemu zaprzeczył na tt i mówił mi, że mam się tym nie przejmować, ale trudno było wytrzymać.
____________________________________________
Taki drastyczny rozdział, ale mam nadziej, że się wam spodoba i będziecie komentować :D :P
Przepraszam, że dopiero teraz ale życzę wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku, dobrych ocen, poznania 1D, dużo zdrowia i szczęścia i czego tam jeszcze chcecie, a i jeszcze, żeby ten Nowy Rok był lepszy od Starego.
/Klaudzia xx <3