piątek, 19 kwietnia 2013

Inrormacja #2

Ciągle pytacie się o następnego bloga, mam już jakiś pomysł, ale może i wy napisalibyście mi mniej więcej o czym chcielibyście czytać i z jakim bohaterem w roli głównej ?
Jeżeli chodzi o moją wersję, to chciała bym w niej umieścić Nialla i Harry'ego jak głównych bohaterów, ale to w swoim czasie. ;)
Więc jeżeli chcielibyście włożyć jakiś swój pomysł do przyszłego bloga to napiszcie go w komentarzu ;)
 Z chęcią  się zainspiruję ;*

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 94

Teraz w końcu mogę naprawdę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Mam wspaniałego męża, dzieci no i przyjaciół, na których mogę zawsze liczyć, a szczególnie na Harry'ego, który tak pokochał Anthony'ego i Miracell, że spędza z nimi każdą wolną chwilę.
Wiadomo, dalej jest nam ciężko po śmierci Louie'go
ale staramy się, żyć tym co mamy teraz. Bóg przecież wiedział co robi, taki los był nam pewniej już z góry pisany.

Dzisiejszy dzień jest jeszcze szczęśliwszy, gdyż Anthony obchodzi swoje 2 urodziny. Przyszli wszyscy całe 1D Danielle i Eleanor. W pewnym momencie gdy Anthony miał zdmuchiwać świeczki na torcie, zgubiliśmy go z oczu.
-Niall skarbie, gdzie jest Antony ?-Zapytałam się rozglądając się w około.
-No przecież siedzi ta...-Pokazał na pusty kocyk z porozrzucanymi zabawkami.
Wszyscy zaczęliśmy go szukać po domu.
-Chodźcie tutaj wszyscy, szybko-Gdy weszliśmy do kuchni zobaczyliśmy śmiejącego się Harry'ego.
-Znalazłem-Antoś siedział pod stołem w kuchni z miseczką ciasteczek.
-Ahah od razu widać, że syn Horana-Śmiał się Zayn, a po chwili zaczęli wszyscy. Niall wyciągnął go z pod stołu,wziął na ręce i cmoknął w policzek
-A wy mówiliście, że nie jest  do mnie podobny.
-Tak skarbie, teraz już to wiemy-Podeszłam do nich i przytuliłam.
-Aww jak słodko, czekajcie zrobię wam zdjęcie. Uśmiech proszę- Rzuciła Eleanor-Jak słodko, szczęśliwa rodzinka. Mogę go ?
-Jasne proszę.
-Oj Lou, spójrz jaki on jest słodki. Taki mały Horanek. Może my też sobie takiego sprawimy?
-Tak, ale na pewno nie małego Niallera, wystarczy, że z jednym musimy się użerać- I ponownie śmiech na sali.
Tak to był zdecydowanie świetny dzień, którego nie zapomnimy na bardzo długo, ale punktem kulminacyjnym tego wieczoru były oświadczyny Louisa.
-Eleanor, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją panią Tomlinson- Uklęknął przed nią wyjął czerwone pudełeczko z pięknym pierścionkiem.
-Oczywiście, że tak skarbie- Rzuciła mu się na szyję, o mało co nie przewracając go na podłogę.
I jakby nie było dalej posypały się gratulacje, gratulacje i jeszcze raz gratulacje.
__________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał ;) Po raz kolejny dziękuję za komentarze, po jednym z nich aż chciało mi się płakać :* Opowiadanie zbliża się już ku końcowi, ale mam jeszcze jedną małą niespodziankę i mam nadzieję, że przypadanie wam do gustu, ale to przy następnym rozdziale <3

sobota, 6 kwietnia 2013

Podziekowania i info.

Hey.!
Strasznie wam dziękuję, za to , że ktoś to wg czyta i za  miłe komentarze ;)
Ten blog jest straszniee długi, nawet nie podejrzewałam, że będzie aż tak długi, więc to chyba czas by go zakończyć. Oczywiście pojawią się jeszcze jakieś rozdziały, ale będzie już ich niewiele. Możliwe, że około 3, a następnie epilog. Więc jeszcze raz wam dziękuję, że ze mną byliście i mam nadzieję będziecie ;)

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 93

Dalsze miesiące ciąży wyglądały tak samo, ciągłe wizyty u lekarza, leki i jeszcze raz leki.
Teraz jestem w 7 miesiącu ciąży, dziś idziemy z Niallem na kontrolę , ponieważ mój organizm jest strasznie osłabiony, przez małą. Tak to będzie dziewczynka.
-Niall możemy już wychodzić.
-Na pewno ? Nie zmarzniesz, jesteś tak cienko ubrana.
-Niee, przecież idziemy tylko do samochodu, nie martw się tak-Niall stał się teraz taki opiekuńczy, nie mówiąc, że wcześniej nie był. Widać, że bardzo się martwi.
W klinice, było pełno szczęśliwych, uśmiechniętych wręcz radosnych mam i przyszłych tatusiów, tyko od nas było można wyczuć promieniujący smutek. Na całe szczęście nie musieliśmy długo czekać w poczekalni.
Pierwsze co to USG. Leżałam na kozetce, trzymając Niall'a za ręce i wpatrując się w malutką fasolkę z rączkami i nóżkami. W pewnym momencie poczułam ogromny ucisk w pod brzuchu, straciłam świadomość, jedyne co pamiętam to przerażoną minę Horana, oraz natłok lekarzy.
-Słyszy mnie pani ?-Usłyszałam ocucający głos lekarza. Pokiwałam tylko głową na "tak"
-Pani stan się pogorszył, musieliśmy wywołać poród, by dziecko w ogóle przeżyło-Po tym co usłyszałam byłam cała oblana łzami z natłokiem samych najgorszych myśli w głowie. Niall stało obok mnie wpatrując się tępo w to wszytko, również z łzami w oczach.
Po chwili wszystko się zaczęło, ogromny ból, krzyki, aż w końcu udało się. 14 października o 22.13 na świat przyszła nasza córeczka.
-Gratulacje-Lekarz dał mi na ręce malutkie dziecko, nie mogłam w to uwierzyć, to cud udało się.
-Jak ją nazwiemy ?
-Może Miracle czyli cud
-Wspaniale-Teraz nasze łzy stał się łzami szczęścia, chociaż dalej nie wiedzieliśmy czy jest zdrowa.
Pielęgniarki zabrały naszą maleńką Miracle, na badania , a nam pozostało tylko czekać.
Na całe szczęście nie wystąpiły żadne komplikacje, więc od razu byłam przeniesiona na zwykłą salę. Ledwo co, po porodzie odwiedzili nas chłopcy z Dan i El. 
Miracle nie widziałam, aż do następnego dnia rano, nie mogłam spać, bardzo się martwiłam. 
Lecz następnego ranka, wszytko się wyjaśniło, do przyszedł po nas lekarz i zaprowadził pod salę z inkubatorami i pokazał gdzie leży nasze dziecko.
-Miłe wieści, państwo Horan. Wasza córka jest zdrowa, ale musi zostać na obserwacji, z tego powodu iż jest wcześniakiem, lecz najważniejsze, że jest zdrowa-Obwieścił nam tę wspaniałą wieść po czym odszedł.
-Niall... nie wierzę-Rzuciłam mu się na szyję, a z oczu popłynęły strumienie łez.
-To prawdziwy, cud... nasza Miracle.
__________________________
Bardzo was przepraszam, że musiałyście tak długo czekać i że rozdział jest taki krótki, ale mam nawał pracy i ciężko jest mi się ze wszystkim wyrobić na czas, mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;) Ale, że też podoba wam się takie rozwiązanie tej sytuacji, oraz  bardzo dziękuję za komentarze, nawet nie wiecie jak to pobudza do pracy i mówi, że ktoś te wypociny jednak czyta :P  Dziękuję ;*

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 92

Strasznie się cieszyłam, bo dziś idę na USG. Wstałam bardzo wcześnie, zjadłam pożywne śniadanie, ubrałam się i poszłam do kliniki w której byłam umówiona na wizytę.
Gdy weszłam do poczekalni zobaczyłam siedzącego na jednym z foteli Niall'a
-Niall, kochanie co ty tu robisz ?
-Hej, przyleciałem specjalnie. Przecież nie mogę opuścić tak ważnego wydarzenia.
-Aww Niall- Rzuciłam się mu na szyję.
Wszytko przebiegło po naszej myśli, nie znamy jeszcze wyników, bo przyjdą dopiero za dwa tygodnie, ale i tak byliśmy bardzo szczęśliwi. Resztę dnia spędziłam sam na sam w zaciszu domu z Niallem, bo następnego dnia rano miał samolot powrotny.
Włączcie:  http://www.youtube.com/watch?v=CAgWBT7IaSw
 * Kilka tygodni później *
Jest, właśnie przyszedł do mnie list z wynikiem USG. Tak długo na niego czekałam. Usiadłam wygodnie w fotelu i z niepewnością otworzyłam kopertę.
To co przeczytałam to....po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Jak się okazało nasze dziecko ma chore serduszko-Z oczu mimowolnie poleciały mi zły.
-Dlaczego my ? Boże dlaczego, co takiego Ci zrobiliśmy ?!-Wykrzyczałam na cały dom
Nie wiedziałam co mam teraz z robić. Do kogo się zwrócić, nie chciałam psuć Niallowi końca trasy,a  w  sercu czułam ogromny ból i rozgoryczenie. Nie potrafiłam dojść do siebie po tym co przeczytałam.
Kolejne dni mijały tak samo, siedziałam sama w domu, nikomu nie mówiąc o tym co się stało, choć było to głupim zachowaniem.
Siedziałam, a właściwie wiłam się po kanapie, gdy nagle ktoś wszedł do domu.
-Skarbie, już jestem-Do domu wszedł Horan, zapomniałam, że właśnie dziś miał wrócić z trasy.
-Co się stało, dlaczego płaczesz ?-Podbiegł do mnie i przytulił.
-Nia... Niall- Jąkałam się -Nasze dziecko, on.. one jest chore-Wtedy zaczęłam płakać jeszcze intensywniej.
-Kochanie, o czym ty mówisz ?!
-Ma chore serce- W tym momencie Niall zaczął płakać.
-Dlaczego-Schował głowę w dłoniach.
-A.. ale to nie koniec. J...ja mam małą szansę na przeżycie por...
-Proszę, skarbie nawet tak nie mów-Przytulił mnie, najmocniej jak tylko umiał.
Wtedy uświadomiłam sobie, że teraz płacę za wszystkie grzechy które miały miejsce w przeszłości, tylko dlaczego musiał na tym cierpieć inny człowiek, małe dziecko ?! Najpierw poronienie, śmierć Louiego,a  teraz to... A Niall ?! Dlaczego jego spotyka to razem ze mną, przecież jest tak wspaniałym człowiekiem, niech przynajmniej on nie cierpi.

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 91

  • Trzy miesiące później
Ja i Niall jesteśmy teraz na wakacjach, bo One Direction wyjeżdża w trasę na dwa miesiące po Europie i chcieliśmy trochę pobyć sam na sam, a Antosia zostawiliśmy z dziadkami w Londynie.
Nasze dość krótkie wakacje dobiegają już końca. Dziś chcieliśmy się udać na wieżę Eiffla. Lecz coś nie wypaliło. Całą noc nie spałam, źle się czułam, a do tego dochodziły mdłości.
-Skarbie i jak wszytko dobrze ?
-Niee cały czas boli mnie głowa i jest mi jakoś tak słabo, chyba nic nie wyjdzie z naszej wycieczki, ale możesz iść beze mnie.
-Kochanie, nie ma mowy. Zostaniemy tu i najwyżej zobaczymy jakiś film ?!
-Dziękuję-przytuliłam się do niego.
-Dla Ciebie wszystko-Pocałował mnie w głowę.
Złe samopoczucie mnie nie opuszczało cały dzień,a w nocy mieliśmy mieć już wylot.
-Lenuś, umówiłem Cię już do doktora zaraz po naszym przyjeździe do Londynu.
-Dziękuję, ale nie trzeba było. To pewnie jakieś zatrucie wiesz, że nie za bardzo do gustu przypada mi Francuskie jedzenie.
-Ale lepiej dmuchać na zimne, wiesz nie chcę, żeby coś Ci się stało.
Gdy przylecieliśmy już z powrotem do UK , następnego dnia poszłam na wizytę do mojej pani doktor. I jak okazało się po badaniach:
-Gratulacje, jest pani w ciąży-Nie mogłam w to uwierzyć. Cieszyłam się a czemu by nie, miałam tylko nadzieję, że Niall też ucieszy się na tę wieść.
Gdy wróciłam do domu, Niall już wrócił z prób przygotowawczych do trasy
-Kochanie i co powiedział lekarz ?
-Skarbie ja...jestem w ciąży.
-Naprawdę?-Pokiwałam twierdząco głową-Tak się cieszę-Wziął mnie na ręce i okręcił w okół własnej osi.
-Bałam się, że
-Cii-Nie dał mi dokończyć-Nie masz się czego bać, przecież wiedziałaś, że zawsze chciałem mieć gromadkę dzieci, a jeszcze z tobą to tylko przyjemność.
-Ojj skarbie...
-Ja ciebie też-Wyprzedził mnie z odpowiedzią-Przykro mi teraz tylko, że muszę jechać w trasę i nie będę mógł się tobą opiekować .
-Kochanie, ale to tylko 2 miesiące, jakoś wytrzymamy.
Niall od razu pochwalił się chłopcom i co się okazało Danielle również jest w stanie błogosławionym.
-Gratulacje kochani
-Dziękuję również w imieniu Liama i wam też gratuluję.
Po równym miesiącu chłopcy udali się w Trasę, było mi trochę smutno bo gdy Niall będzie w trasie miałam mieć pierwsze USG, a bardzo chciałam, żeby był, ponieważ przy Anthonym niestety był w Ameryce, no ale w końcu to jego zawód, a fanów przecież nie może zawieść ;)
__________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale miałam bardzo dużo obowiązków i że jest taki krótki, ale w najbliższym czasie powinien być dłuższy :P

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 90

  • 10 dni później
Te święta spędzamy sami w rodzinnym gronie. Tylko Ja, Niall i Anthony. Szczerze, to już nie mogę się doczekać bo zostały jeszcze tylko 2 dni. Niall robi dziś zakupy, choć wolałam iść sama bo bałam się co on tam kupi, a ja piekę pierniczki. Jest to jedna z naszych rodzinnych tradycji.
Gdy się obudziłam Niall'a już nie było. Nie tracąc czasu poszłam się przebrać, po  czym zeszłam do kuchni. Na blacie wyspy kuchennej widniała karteczka:
Kochanie, nie chciałem Cię budzić bo tak słodko spałaś. Anthony już nie spał, więc zabieram go ze sobą. Będziesz mogła popracować nad ciasteczkami w samotności. 
Kocham, twój Nialler x!
Odłożyłam liścik i zabrałam się za pieczenie, zajęło to więcej czasu niż przewidywałam. Akurat gdy wyciągałam ostatnią blachę z piekarnika  do domu wszedł obładowany Niall.
-Kochanie, mogła byś?
-Jasne-Podbiegłam do niego, zabrałam Antosia i kilka toreb.
-Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł-Zaśmiałam się.
-Przynajmniej przy mnie masz pewność, że nigdy nie umrzesz z głodu-Wystawił język.
-Już dobrze, dobrze ogarnij to, a ja zaniosę Antosia do łóżeczka, bo już zasypia.
-Zobacz, czyż nie słodko ?-Niall trzymał na rękach Teodora"Boo" w ubraniu małpki. Zaczęłam się śmiać
-Nie podoba się ?
-Jasne, że podoba jest taki słodki.
-Jak ja-Wystawił język
-Tak, jak ty-Ukradłam mu buziaka-A teraz zapraszam Cie na pierniczki.
-W takim razie będzie nam jeszcze potrzebne to-Z lodówki wyciągnął karton mleka.
-Oh jak ty mnie dobrze znasz...-Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy delektować się wspaniałym wypiekiem.
-Niall, nie chcę Cię denerwować czy coś, ale my nadal nie mamy choinki.
-Wiem skarbie, przecież to najważniejszy element świąteczny. Jutro po nią pojadę, będzie ogromna i będzie wspaniale pachniała.
-Jak ja kocham twoją wyobraźnię, a kiedyś myślałam, że to moja jest niesamowita, tylko, że moje wyobrażenia się spełniły. Mam wspaniałego męża, syna, przyjaciół. Wszystko o czym kiedykolwiek mogłam zamarzyć.-Niall podszedł do mnie od tyłu i objął mnie.
-Moje marzenia też poniekąd się spełniły-Odgarnął k=mój kosmyk włosów za ucho i delikatnie pocałował w policzek.
-Jak to poniekąd ?
-Chciałbym mieć jeszcze, może nie teraz, może w przyszłości. Całą gromadkę dzieci. Wiesz taka rodzina jak z obrazka.
-Aww naprawdę ?-Spojrzałam mu prosto w oczy-Teraz kocham Cię jeszcze bardziej-Z tej pięknej chwili wyrwał nas płacz Antosia.
-Oj, już idę.
-Nie, poczekaj ja pójdę.
-Dziękuję skarbie.
Dzień minął wspaniale, wieczorem wybraliśmy się jeszcze na spacer z Teodorem"Boo"
~~Dziś to ja postanowiłam wstać wcześniej, by przygotować śniadanie i dopiąć wszytko na ostatni guzik przed jutrem. Oczywiście najpierw poszłam się ubrać: http://allani.pl/zestaw/645381. Gdy wychodziłam z łazienki zauważyłam, że Niall już wstał.
-O kochanie, wstałeś już ?
-Tak nie mogłem jakoś spać.
-W takim razie zapraszam do kuchni, zrobić Ci śniadanie.
-Uhhu.
-Chodźmy już-Zaśmiałam się
-Smacznego podsunęłam mu po chwili talerz z jedzeniem ?
-A ty ?
-Jakoś nie mam apetytu, a poza tym za chwilę są święta więc się najem.
-No niech Ci będzie, tylko mi się nie głodź.
-Nie mam zamiaru, zresztą przy tobie się nie da.
Po śniadaniu Niall pojechał jak obiecał po choinkę, a ja zaczynałam powoli przygotowywać świąteczne potrawy.
Zbliżała się już 18, a Nialla nadal nie było, zaczynałam się niepokoić. Już chciałam do niego zadzwonić, gdy nagle wszedł do domu z ogromną choinką.
-Kochanie, co tak długo ?
-Nie mogłem się zdecydować, i jak podoba się ?
-Tak jest prześliczna-Cmoknęłam go w policzek.
-Wiedziałem, że Ci się spodoba. A gdzie Antek ?
-Śpi już, chociaż pewnie choinka by mu się spodobała.
-Trudno, zobaczy jutro, a teraz zabieramy się do pracy ?
-Tak, tylko przygotuję nam gorącą czekoladę, bo pewnie wymarzłeś tam.
-Oczywiście. W takim razie pójdę już po ozdoby.
Po około 2 godzinach udało się nam ją ustroić, wyglądała nieziemsko. Sięgała aż pod sam sufit, a po mieszkaniu unosił się piękny zapach lasu.
Wieczorem gdy obudził się już Anthony, Niall wyjął gitarę i zaczął grać i śpiewać dla nas kolędy.
Tak te święta zapowiadały się wspaniale, nie mogłam się już doczekać jutrzejszego dnia.
~~To już dziś, chociaż to dopiero wstęp do świąt. Dziś wstałam zdecydowanie wcześnie, aby zdążyć przygotować wszystkie potraw na czas. Około godziny 11, do kuchni przyszedł Niall z Antosiem.
-O wstały moje śpiochy.
-Przy takim zapachu nie dało się dłużej-Na przywitanie,czule mnie pocałował.
-Mam nadzieję, że będzie wam równie dobrze, jak i pachniało.
-Ja jestem tego pewien-Zaśmiał się
-Jeżeli chcesz oczywiście chcesz, możesz mi pomóc.
-Jasne, co mogę zrobić ?
-Pokrój tamtą marchewkę-Wskazałam mu ją moimi brudnymi od ciasta dłońmi.
-Tylko tyle, wiesz co-Obrócił się do mnie plecami, robiąc przy tym obrażoną minę.
-No dobrze w takim razie pomóż mi w pieczeniu.
-Jeah -Podbiegł do mnie i wziął na ręce.
-Niall, nie proszę. Puść mnie, ubrudzę Cię mam całe ręce w cieście.
-A co mi tam, lubię ciasto-Zaczął mnie całować, ie pozostając dłużną odwzajemniłam to pozostawiając mu po tym policzki całe w lukrze.
-Kocham Cię wiesz ?
-Wiem skarbie-Jeszcze raz go cmoknęłam-A teraz możesz mnie już puścić- Wyszczerzyłam zęby
-Dla ciebie wszytko.
Po skończonym gotowaniu. Niall nakrył pięknie do stołu. Wszystko przygotowaliśmy jak najlepiej się dało i poszliśmy się przygotować do kolacji.
Horan przygotował mi odprężającą kąpiel, mogłabym tak spędzić resztę dnia, lecz do wieczerzy zostało coraz mniej czasu do wieczerzy. Niechętnie wyszłam z wanny, do garderoby by wybrać jakiś strój.
-Tak, to będzie idealne.
-Kochanie, nie strasz mnie tak. Chcesz żeby twoja żona dostała zawału i to jeszcze w święta.
-Jasne, że nie-Podszedł do mnie i objął-We wszystkim będziesz wyglądać wspaniale.
-Dziękuję, a teraz już wyjdź. Chcę zrobić Ci niespodziankę.
-Jasne-Gdy wyszedł dokończyłam kompletowanie stroju. W końcu  zdecydowałam się na to: http://allani.pl/zestaw/646807. Po krótkiej chwili, wszyscy razem zasiedliśmy do stołu.
-To co, czas na prezenty ?-Zaproponował Horan.
-Jasne, ja pierwsza-Podeszłam do choinki i wyciągnęłam spod niej prezent dla Nialla.
-Proszę skarbie, mam nadzieję, że się spodoba-Jak to Horan z ogromnym zaciekawieniem spojrzał do paczki.
-Kochanie, nie musiałaś, ale przepiękne dziękuję Ci bardzo. Teraz moja kolej-Podał mi pięknie zapakowane pudełko z wielkim uśmiechem na twarzy. Z zaciekawieniem otworzyłam
-Jej kochanie, mówiłam Ci, że mi niczego nie trzeba.( zegarek   bransoletka)                     
-Jak to nie, ostatnio przecież Anthony zrzucił twój zegarek i cały się popsuł, no a bransoletka, po prostu wiedziałem, że Ci się spodoba.
-Ale i tak dziękuję-Cmoknęłam go w policzek.
-O prawie bym zapomniał -Z kieszeni wyciągnął małe czerwone pudełeczko- To miał być prezent na naszą pierwszą rocznicę, ale te wszystkie sprawy związane z pogrzebem, no i zapomniałem.
-Jaki piękny-Wziął moją dłoń i nałożył mi go palec. Oczywiście nasz malec też dostał od nas prezent, a następnego dnia poszliśmy odwiedzić naszego Louiego.
________________________________________
I jak ? Podoba się . Mam nadzieję, że tak, Miałam już powoli kończyć to opowiadanie, ale wpadłam na jeszcze pewien pomysł, nie wiem czy się wam spodoba, bo będzie trochę smutne,chociaż Lena i Niall przeszli już dużo.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 89

  • Dwa miesiące później
 Do świąt zostały trzy tygodnie.Szczerze, to nie mogę się już doczekać, te święta zapowiadają się znakomicie, w przeciwieństwie do poprzednich. Anthony, powoli zaczyna chodzić, szkoda tylko, że Niall nie może tego zobaczyć. Dwa tygodnie po tym jak wróciliśmy z Seszeli wylecieli do Kanady i Meksyku. Oczywiście gdy czas pozwala organizujemy wideo konferencje, a mały wtedy śpi, ale najważniejsze jest to, że wracają już za tydzień. Dziś wybieram się z mamą na świąteczne zakupy, mam nadzieję, że pomoże mi z wyborem prezentu dla Nialla, bo nie mam bladego pojęcia, a Anthony pobędzie trochę z dziadkiem :D
Ubrałam i nakarmiłam Antka, również siebie i pojechałam do moich rodziców.
Po długim zastanowieniu się i pomocy mamy oczywiście udało wybrać mi się prezent: Supry oraz Zegarek.
Do domu wróciłam dość późno, od razu położyłam Anthony'ego do łóżeczka i sama udałam się spać, lecz co mnie zdziwiło nigdzie nie było Beniamina, a zawsze bez wyjątku spał z nami na łóżku, więc poszłam go poszukać, nie mogłam go nigdzie znaleźć, aż nie zeszłam do kotłowni. Beniamin leżał bez ruchu na swoim kocyku, bez wahania chwyciłam po telefon i zadzwoniłam do weterynarza.
-Wydaje mi się, że tej nocy może już nie przeżyć, mimo to, że jest dosyć młodym psem, proszę spróbować podać mu jakieś jedzenie i leki, ale jak mówiłem nie jetem pewien.
-Dobrze, w takim razie dziękuję bardzo, do widzenia.
Było mi bardzo smutno, tego psa dostałam na urodziny do Nialla był taką jakby naszą małą oznaką miłości, towarzyszył nam od początku. Nie chciałam żeby był tutaj tak samotny, więc przeniosłam go do sypialni. Nie mogłam spać całą noc, on z resztą też tak jakoś sapał, nie mogłam patrzeć jak się męczy, aż w końcu zdechł, ale było to już nad ranem. Rano, zadzwoniłam po tatę, aby go zakopał, i tak zrobił.
Po południu dzwonił też Niall, poinformowałam go i oczywiście było mu smutno, ale nie mogliśmy długo rozmawiać, ponieważ czekał ich ostatni koncert.
Wieczór spędziliśmy z Danielle i Eleną  one również nie mogą doczekać się przyjazdu chłopców, w końcu nie było ich ponad dwa miesiące.
~~Dzisiejszy dzień postanowiłam spędzić biernie, co najwyżej wybiorę się z Antosiem na spacer .
Zaczęłam go od codziennej toalety i długiego zamyślenia w co się ubrać.
W południe poszłam na spacer tak jak sobie obiecałam, a wieczorem gdy położyłam już spać Anthony'ego usiadłam na sofie z laptopem i zadzwoniłam do Niall'a.
-Hej, skarbie jak tam po ostatnim koncercie ?
-Hej. Było świetnie i nie mogę się już doczekać powrotu do domu.
-Strasznie się cieszę, musimy wytrzymać jeszcze tydzień.
-Tak, ani się nie obejrzymy, a ten czas minie. A co tam słychać u naszego malca ?
-Wszystko dobrze, właśnie przed chwilką zasnął.
-Skarbie, ja będę już kończył bo chłopcy chcą iść na  kręgle, więc do zobaczeni.
-Paa kochanie, życzę Wam udanej zabawy,-Rozłączyłam się i poszłam wziąść relaksującą  kąpiel.
Gdy obudziłam się następnego dnia poczułam, że ktoś... liże mnie po twarzy. Strasznie się wystraszyłam, otworzyłam oczy a tam, przepiękny szczeniaczek.
-O jest maluszku, skąd ty się tu wziąłeś ?-Wzięłam go na ręce-Wyglądasz jak Boo.
Na początku myślałam, że to prezent od mamy. Zeszłam z nim na dół,a w kuchni był Niall. Odłożyłam psa i pobiegłam do Niall'a.
-Kochanie, co ty tu robisz?-Rzuciłam mu się na szyję.
-Niespodzianka! Nie mieliśmy już nic do roboty, a jak wczoraj mówiłem, że idziemy na kręgle, to wybieraliśmy się na lotnisko, a tak w podoba Co się prezent ?
-Taak, jest wspaniały i przypomina Boo.
-Wiem, dlatego go zaadoptowałem, bo wiem, że zawsze Ci się podobały.
-Kocham Cię, wiesz ?-Jego odpowiedzią był pocałunek.
-Wiem, a teraz proszę-Odsunął mi krzesło-Przygotowałem śniadanie.
-Dziękuję, ale to ja powinnam była to zrobić.
-Oczywiście, że bym Ci nie pozwolił. Smacznego.
-Naprawdę było przepyszne-Włożyłam nasze talerze do zmywarki.
-Skarbie-Niall podszedł do mnie od tyłu i objął-Pójdę po Anthony'ego i wybierzemy się na spacer.
-Dobrze-Odwróciłam się w jego stronę-W takim razie ja pójdę się przebrać. Wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam do garderoby. Z racji tego, że w Londynie zaczął padać śnieg musiałam założyć coś cieplejszego.
-Jak widzę gotowi, więc możemy iść.
 -Oczywiście.
-Czekajcie,prawie zapomnieliśmy o psie- Zapięłam mu smycz i mogliśmy już iść.
-A tak wg jak chcesz go nazwać ?
-Nie wiem, może Teodor ?
-Świetnie, Teodor "Boo"
-Dokładnie-Niall prowadził wózek, a ja Teodora i poszliśmy w kierunku parku.
-Jak tu pięknie, zimą. Wszytko przykryte białą pierzynką.
-Tak, a co najlepsze do świąt zostały jeszcze niecałe 2 tygodnie.
-Kochanie, może wrócimy już do domu bo robi się zimno, a nie chcę, żeby Antoś się rozchorował.
-Jasne. Rozpalę w kominku i wypijemy po kubku gorącej czekolady-Objął mnie.
-Jak ty mnie dobrze znasz-Ukradłam mu buziaka w policzek.
________________________________________
Przeprasza, że tak długo nie pojawiał się rozdział, bo jutro będzie już 2 tygodnie, ale byłam chora i nie dałam rady, ale za to mam nadzieję, że się spodoba ;P

/Klaudzia xx <3

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 88

-Szkoda, że już jutro wyjeżdżamy-Oparłam głowę o ramię Niall'a.
-Tak, to zdecydowanie nasze najlepsze wakacje-Objął mnie-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócimy.
-Kochanie, zaraz wrócę tylko sprawdzę co u Anthony'ego
-Dobrze czekam, a przy okazji spróbuję podtrzymać ogień--Wróciłam po chwili, a Niall dokładał drewno do  ognia.
-I jak tam ?
-Dobrze śpi jak aniołek
-Świetnie, mamy ten ostatni wieczór tylko dla siebie-Siedzieliśmy przy ognisku, obok naszego domku, wszystko wyglądało tak pięknie, ciemna noc i szumiące fale oceanu uderzające o pobliskie skały, dodawały większego uroku. Te chwile są spełnieniem wszystkich moich marzeń. Niall, Anthony, przyjaciele, świetna praca. Wszystko co najlepsze przydarzyło się właśnie mi, jedyna co pozostało to dziękować Bogu za tak wspaniałe życie
-Kotku, co jest? Jesteś jakaś nieobecna
-Przepraszam, ale myślałam o moim życiu i doszłam do wniosku, że ty i Anthony to mój największy skarb.
-To ja tak powinienem uważać, gdyby nie ty nie wiadomo co by się teraz ze mną działo, znając mnie cały czas bym imprezował i nie umiał się ustatkować, a tak to mam piękną żonę i wspaniałego syna. Wszystko co ja mógłbym sobie wyobrazić. Dziękuję-Przytulił mnie i pocałował.
Wieczór minął nam wspaniale, Niall później przyniósł gitarę i zaczął dla mnie grać, po prostu coś niesamowitego.
~~~~
 -Niall, kochanie wstawaj, bo spóźnimy się na samolot-Próbowałam go obudzić.
-Kotku, jeszcze chwila -Zakrył się kołdrą jeszcze bardziej.
-No, ok to pójdę zrobić śniadanie...
-Oj, kocham Cię
 -Ale ty, ubierz Anthony'ego
-Yhm...-Zmarszczył nos
-Też Cię kocham-Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę łazienki, jak zawsze zaczęłam od codziennej toalety i ubrania się.  Następnie zeszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać śniadanie, gdy już kończyłam do pomieszczenia wszedł Niall niosący na rękach Anthony'ego
-O, już jesteście właśnie miałam was wołać- Wzięłam mu Anthony'ego i posadziłam na specjalnym krzesełku
-Przecież wiesz, że mnie nie musisz wołać, ja wyczuwam jedzenie moim super nadnaturalnym węchem-Zaczęliśmy się śmiać.
-A, no tak zapomniałam, a teraz siadajcie i życzę smacznego.
Po śniadaniu zaczęliśmy się pakować, a już około 15 byliśmy już w drodze do Londynu.
-Tak było naprawdę wspaniale, ale nie ma to jak w domu-Zostawiłam walizkę w przedpokoju i udałam się na kanapę do salonu.
-Tak, masz rację-Usiadł obok mnie, usadowiając Anthony'ego na swoich kolanach.
-Oj, moja słodka żabko-Uśmiechnęłam się do niego i połaskotałam po brzuszku na co on zaczął się słodko śmiać.
-Jaki on słodki-Rozczulił się Niall
-Tak zdecydowanie, jak tatuś-Cmoknęłam go w policzek
-Chyba mamusia-Puścił do mnie oczko
-W takim razie nie będę się sprzeciwiała.
-Haha i dobrze.
Resztę dnia spędziliśmy na rozpakowywaniu się, a wieczorem odwiedziliśmy moich rodziców i poszliśmy na grób Louiego <3
_______________________________________________
I jak podoba się ? Mam ogromną nadzieję, że ta. Nie pogardzę waszymi komentarzami, więc śmiało możecie je pisać, nie obrażę się ;)

/Klaudzia xx <3

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 87

Dni mijały tutaj bardzo szybko, ani się nie spostrzegliśmy, a do wylotu zostały nam tylko dwa dni, niestety ;( No ale trudno, nic co jest piękne nie trwa wiecznie. Postanowiliśmy z Niallem, że wrócimy tu za rok, bu jakoś przywołać te piękne wspomnienia.
Dzisiejszego dnia chcieliśmy po prostu odpocząć sobie od wszystkiego, a na pewno od plaży bo jesteśmy strasznie spieczeni, ale możliwe, że wybierzemy się jeszcze na spacer.
Gdy wstałam chłopcy urzędowali już w kuchni, przez co nie mogłam już spać. Zanim do nich zeszłam ubrałam się, uczesałam i umalowałam.
-Hej! Skarby wy moje-Podeszłam do każdego i przywitałam ich buziakiem.
-Już wstałaś ?!
-Nie da się ukryć, że hałasowałeś.
-Ja ?
-A te garnki, które ci wypadły z szafki ?!
-No w sumie to masz, rację, ale w zamian za to, twój mąż przygotował pyszne śniadanie-Odsunął mi krzesło od stołu i dał znak, abym usiadła.
-Dziękuję. Mam nadzieję, że będzie smakowało równie dobrze, jak wygląda.-Usiadłam.
-Oj uwierz, nie zawiedziesz się.
~~~
-O tak, nie zawiodłam się, a w zamian za to dziś ja posprzątam po śniadaniu.
-W takim razie, zabiorę Antosia na taras i się nim zajmę.
-Będzie wspaniale-Podziękowałam mu za to buziakiem i zabrałam się za sprzątanie .

-Kochanie może już skończysz?-Podszedł do mnie od tyłu i objął w tali
-Z miłą chęcią, tylko dokończę zmywać...
-Zostaw już to i chodźmy do ogrodu, przecież to ostatni dzień tutaj-Wziął  mnie na ręce
-Niall, proszę puść mnie, zaraz spadnę-Krzyczałam do niego śmiejąc się przy tym. Po chwili położył mnie na kocu, gdzie "leżał" Anthony, po czym usiadł obok mnie.
-I to rozumiem, tak powinniśmy spędzić większość naszego życia-Wziął na ręce Anthonego, po czym drugą objął mnie. Nie czekając ani chwili dłużej, oparłam się głową o jego ramię.
-Tak, zdecydowanie tak.-Poczułam, że w tej chwili jest po prostu wspaniale, po prostu czułam się szczęśliwa.
-Kochanie, a może wybierzemy się z małym teraz na spacer ? I może jakiś obiad-To ostatnie powiedział ciszej.
-Ty tylko o jednym, ale spacer jest świetną alternatywą.
Najpierw spełniliśmy marzenie Niallera, czyli poszliśmy na obiad, a następnie na dłuugi spacer po molo.
W pewnym momencie coś przykuło moją uwagę, była to matka z dziećmi, a dokładniej mówiąc byli to bliźniacy, ledwo gdy ich spostrzegłam, ponownie poczułam rozdarte, serce, tak bardzo brakowało mi Louiego. Łzy samoczynnie zaczęły płynąć z moich oczu. Gdy Niall to zauważył od razu je otarł.
-Nie płacz skarbie, proszę cię-Przytulił mnie najmocniej, jak się tylko da. Zobaczyłam, że w przepięknych błękitnych oczach Niallera, też kręci się łezka, ale próbował być silny dla mnie, za co bardzo go podziwiałam.
-Nasz kochany Louie -Powiedziałam głucho i mocno ścisnęłam jego t-shirt.
-Lenuś, jemu jest tam pewnie dobrze-Skierował mój wzrok ku górze-Na pewno bardzo nas kocha i wierzy, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
-Dziękuję-Popatrzyłam mu głęboko w oczy-Dziekuję, że uczyniłeś moje życie lepszym, a nawet gdy, coś jet nie tak to próbujesz, za wszelką cenę to naprawić, chociażby swoim uśmiechem, naprawdę dziękuję-Jego odpowiedzią był po prostu wielki, głęboki i namiętny pocałunek.
_____________________
Co myślicie ? Liczę na komentarze:D Tak historia dobiega już końca, więc mam nadzieję, że wam się spodobała, a te ostatnie rozdziały, które niedługo się pojawią, spodobają się jeszcze bardziej ;)
Zaczynam  już pisać drugie opowiadanie, mam nadzieje, że również się wam spodoba, zostawię wam linka. Na radzie są tylko bohaterowie, ale możliwe, że jeszcze dziś pojawi się prolog :D
http://itallstartedfromthedance.blogspot.com/
/Klaudzia xx <3

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 86

Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Leniwie spojrzałam, która godzina.
-Niall, kochanie wstawaj, zaspaliśmy!-Zaczęłam go szturchać.
-Co ? Która godzina ?
-9:35
-Już wstaję-Próbował wygramolić się z łóżka-Kotku zrób śniadanie, a ja obudzę Antka.
Nie wiedziałam, co przygotować, więc najlepszym rozwiązaniem okazały się naleśniki, a dla Anthonego deserek, po czym pobiegłam się ubrać i umalować, a włosy związałam w koka.
Szybko zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na lotnisko, na całe szczęście odprawa minęła szybko, a Antek cały lot przespał chociaż lecieliśmy dosyć długo. Zaraz po wyjściu z budynku czekał na nas samochód, którym pojechaliśmy do domu.
-To tutaj- Oznajmił Horan
-Jak tu pięknie-Jak się okazało Niall wynajął dla nas Dom, zaraz przy oceanie.
-Wiedziałem, że Ci się spodoba-Powiedział, po czym zaczął wyciągać bagaże.
-Tak, niesamowicie, to był jednak świetny pomysł.
Wzięłam Anthonego na ręce i weszliśmy do domu
-Zobacz jak tu ładnie misiu-Pokazałam mu dom, przy okazji sama go oglądałam. Widać, że mu się podobało, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy, chociaż tak naprawdę jeszcze nic nie rozumiał.
-No i tak wyobrażam nas sobie, za 20 lat i dłużej- Niall podszedł do nas od tyłu i przytulił.
-Ja też skarbie-Pocałowałam go w policzek.
-No może zmieniając kilka rzeczy.
-Co masz na myśli ?
-Kiedyś ci powiem,  a teraz może pójdziemy na jakiś obiad ?
-Eh, no dobrze, ale najpierw przebiorę Anthonego bo tu jest gorąco, jeszcze nam się przeziębi, chociaż mi też przyda się odświeżenie.
-Dobrze, a ja przy okazji wyciągnę wózek.
-Dziękuję.
Najpierw zajęłam się Anthonym,a następnie sobą przebrałam się w coś luźniejszego,a włosy spięłam w  koka.
-Lena, kochanie możemy już iść ?
-Tak, już idę-Włożyłam Anthonego do wózka i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby.
-Ja go wezmę nie będziesz, się przecież męczyła, to mają być wakacje -Powiedział Horan
-Naprawdę ?! Dziękuję-Niall naprawdę, doskonale sprawdzał się w roli taty. Jest takim moim małym diamencikiem, który co dziwne wybrał mnie, na resztę życia, no ale wracając do rzeczywistości pierwszy dzień tutaj minął wspaniale chociaż najpierw musieliśmy się oczywiście zgubić, więc tak myślę, że to już jest chyba jakiś nasz zwyczaj, że na każdych wakacjach się gubimy, lecz da się to  jakoś przeżyć.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się równie ciekawie. Dziś postanowiliśmy wybrać się na plażę, tą tuż przy naszym domku. Gdy się obudziłam Niall i Anthony jeszcze spali. Wyglądali tak słodko, nie tnie wstałam, po czym sięgnęłam po telefon i zrobiłam im zdjęcie, nie czekając ani chwili wrzuciłam je na Twittera z dopiskiem: Moje dwa skarby :* <3. Poszłam się przebrać, a i oczywiście jeszcze strój. Włosy związałam w wysokiego kucyka i poszłam zrobić śniadanie.
Właśnie kończyłam robić naleśniki, gdy do kuchni wszedł zaspany Niall z Anthonym na rękach.
-O już wstaliśmy ?-Zabrałam mu Antosia.
-W sumie to tylko on, ja jeszcze chętnie bym sobie pospał-Przeciągnął się.
-Możesz iść, ale wtedy ominą Cię te przepyszne naleśniki.-Przejechałam mu talerzem z naleśnikami przed twarzą.
-To jednak sobie odpuszczę to spanie-Usiadł przy stole . Nie tracąc czasu posadziłam Anthonego na jego specjalnym krzesełku i zaczęłam nakładać posiłek.
-Proszę kochanie-Nachyliłam się nad nim i dałam mu je na talerz-W tym czasie dał mi buziaka w policzek.
-Dziękuję-uśmiechnął się
-Ja też, skarbie-Nakarmiłam najpierw Antosia, a potem zaczęliśmy posiłek.
Gdy skończyliśmy Niall pozmywał naczynia, a ja spakowałam podręczną torbę na plażę.
Pogoda nam dziś dopisała, chociaż tu zawsze jest pięknie, ale dziś było wyjątkowo. Niall nawet próbował nauczyć Antka pływać, ale oczywiście nie obeszło się bez moich licznych interwencji, bo o mało się nie utopił, chodzi mi teraz o Nialla. Prawie cały dzień spędziliśmy na tej wspaniałej plaży, na której oczywiście byliśmy sami, a wieczorem poszliśmy na kolację i na drugą plażę, tym razem zobaczyć piękny zachód słońca.
___________________________
Podoba się ?! Mam nadzieję, że tak i przepraszam, że długo nic nie dodałam, ale nie było czasu, lecz postaram się to teraz jakoś nadrobić.
+Jeżeli prowadzicie swoje blogi, to możecie zostawić link to nich w komentarzu z chęcią przeczytam :*

/Klaudzia xx <3

wtorek, 15 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 85

Niall zaproponował mi gorącą kąpiel, co okazało się być dobrym pomysłem. Przebrałam się w coś luźniejszego  i zeszłam do niego do salonu.
-Pomogło?-Usiadłam koło niego i objął mnie ręką
-Na całe szczęście tak-Posłałam mu ciepły uśmiech, po czym wtuliłam się w jego tors.
-Gdzie Anthony ?!
-Na całe szczęście śpi, ale za chwilę będę musiała mu dać leki-Lekarz kazał mu dawać jakieś syropy osłonowe, na wszelki wypadek, bo miał kontakt z Louiem
-To ja już po niego pójdę
-Dobrze, idź..
-Nie spał już
-W takim razie świetnie, zaraz przyniosę leki
-Mogę ja ?!
-Śmiało-Miał w oczach taką radość, mimo smutku z drugiej strony, było widać, że jest dumny z tego, że jest ojcem i stara się spełniać swoje obowiązki.Po tym, Niall wziął Anthonego, rozłożył koc na środku pokoju i  zaczął się z nim bawić w miarę możliwości, zaczął czytać, przynosić różne maskotki. Wyglądało to tak słodko, że wzięłam kamerę i zaczęłam kręcić, zrobiłam jeszcze kilka zdjęć, aby mieć jakieś pamiątki z jego, już samotnego dzieciństwa. Zaczął mu również grać na gitarze, co sprawiło, że zasnął.
-Kochanie, Anthony już zasnął-Powiedział ciszej
-Już go zabieram-Zaniosłam go do jego pokoju i wróciłam do Horana, który już siedział w kuchni.
-Kochanie. tak właśnie myślałem, jak będzie już wystarczająco duży, powiemy mu o tym, że miał brata ?
-Nie wiem, ale chyba raczej tak, lepiej żeby dowiedział się od nas, niż od kogoś innego.
-Tak, no to jutro przejdziemy się z nim na spacer i wstąpimy na cmentarz
-Yhm- Teraz gdy ktoś mówi o tym miejscu, albo po prostu o Louim to czuję pustkę w sercu, ale staram się być silną i nie płakać przynajmniej przy Louim.
-To może zrobimy jakąś kolację ?!
-Z miłą chęcią, głodna już jestem.-Zrobiliśmy  zapiekankę serowo ziemniaczaną, a wieczorem wyszliśmy jeszcze na spacer  z Beniaminem.


W nocy śniły mi się jakieś koszmary, cały czas miałam przed oczami Anthonego. Ciągle płacze, jest po prostu chory, a ja nie mogę mu pomóc, gdy proszę o pomoc, nikt mnie nie słyszy. Nagle się obudziłam, pobiegłam szybko do pokoju Anthonego sprawdzić, czy nic mu nie jest, na całe szczęście nie było, więc poszłam do kuchni napić się czegoś. Wyciągałam właśnie mleko z lodówki, gdy od tyłu zaszedł mnie Niall
-Kochanie czemu nie śpisz ?
-Miałam okropny sen,  śniło mi się, że Anthony też zachorował, a ja nie mogłam w żaden sposób pomóc, a wszyscy się ode mnie  odwrócili.
-Skarbie, nigdy się tak nie stanie, przenigdy nikt się od ciebie nie odwróci- Przytulił mnie i pogładził po głowie, a ja odpowiedziałam mu na to uśmiechem.Wypiliśmy sobie po szklance ciepłego mleka i poszliśmy z powrotem spać.

Następnego dnia, gdy wstałam Nialla już przy mnie nie było, poszłam więc po Anthonego, żeby go nakarmić, lecz jego też nie było, ale słyszałam z kuchni jakieś odgłosy, więc to pewnie musieli być moi chłopcy. Poszłam się przebrać i umalować, po czym zeszłam do kuchni z której oczywiście unosiły się przepiękne zapachy.
-O kochanie wstałaś już.-Podszedł do mnie i pocałował.
-Przy takich zapachach nie dało się dłużej-Podeszłam do Anthonego, który siedział na specjalnym stołeczku przy wyspie kuchennej.
-Kotku głodny jesteś?-Cały czas się śmiał, wyglądał tak uroczo.
-Kochanie, już go nakarmiłem-Wtrącił Niall.
-Naprawdę Cię kocham, wiesz ?
-Oczywiście, a teraz siadajmy  i smacznego.
-Smacznego-Na talerzyku, widniał przepysznie wyglądający posiłek, smakował tak jak wyglądał, czyli znakomicie.
-To ja ubiorę Anthonego i idziemy ?!
-Tak, a w między czasie włożę naczynia do zmywarki.

-Niall, poczekaj tu z Anthonym, a ja wskoczę do kwiaciarni.
-Ok, czekam.
Wybrałam szybko przepiękny bukiet na grób naszego  Aniołka.
Na cmentarzu oczywiście nie obyło się bez łez, przed oczami miałam cały czas Louiego, gdy umierał, nasz niewinny mały aniołek. Najbardziej podobały mi się napisy wyryte na małym nagrobku "Zawsze będziemy o tobie pamiętać nasz loczku" wymyślone przez Nialla, przez które od razu pojawiał się uśmiech na twarzy.
Zapaliliśmy  światełko i zostawiliśmy kwiaty obok tuzinów innych światełek od fanów, co było ogromnym wsparciem. Następnie poszliśmy z naszym synem na spacer, a po nim do moich rodziców, gdzie spędziliśmy resztę dnia.

To już dziś moje kolejne urodziny. Z jednej strony się cieszyłam bo stawałam się doroślejsza, przynajmniej z pozoru, a z drugiej czas tak szybko mijał, jak i te wszystkie wspomnienia.
W tym roku postanowiłam, że nie będę obchodziła urodzin ze względu na śmierć Anthonego.
Dzień zaczęłam od  przygotowania się i zjedzenia śniadania z Niallem i Antkiem.
Wieczorem przyszła Dan z Liamem, Lou i El, Zayn i Pezz oraz Harry, Chociaż mówiłam, że nie robię przyjęcia i tak przynieśli prezenty, no ale cóż spędziliśmy dzień w miłym towarzystwie.
-O mało nie zapomniałem, zaraz wracam-Powiedział Niall po czym udał się do naszej sypialni, wrócił po krótkiej chwili.
-Kochanie, kupiłem to zanim umarł nasz Antek, na twoje urodziny i teraz nie wiem co zrobić-Dał mi bilety lotnicze.
-Dwutygodniowy lot na Seszele ?
-Lećcie, to wam dobrze zrobi, odpoczniecie od tego wszystkiego-Proponowała Dan
-Tak przyda wam się to.-Poparła ją El i Pez.
-A więc ?-Zapytał
-No dobrze-odpowiedziałam niepewnie.
-W takim razie wylatujemy za dwa dni.
-Dosyć szybko, ale jakoś sobie poradzimy.
Następnego dnia udaliśmy się na zakupy, a już jutro wylatujemy.
_________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale przez przypadek usunęłam tego bloga, ale dzięki pewnej osobie udało mi się go odzyskać, więc bardzo dziękuję. Była bym wdzięczna za komentarze :*

/Klaudiza xx <3

czwartek, 3 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 84

Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. nie chcąc budzić Nialla, poszłam otworzyć
-Cześć Klaudia-Mama Nialla rzuciła mi się na szyję-Tak mi przykro
-Dziękuję-Uroniłam kilka łez-, po czym szybko je otarłam-Proszę wejdźcie, i z góry przepraszam za strój-Zeszłam do nich w piżamie
-To przecież jest nieważne, ważne jest abyście mieli kogoś obok siebie w tej sytuacji.
-No tak, proszę rozgośćcie się,a ja zaraz przyjdę-Pobiegłam na górę, by obudzić Horana
-Niall, wstawaj twoi rodzice przyjechali.
-Co ?
-No schodź do nich, a ja zaraz tam zejdę- Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się.
Gdy zeszłam do kuchni Niall już ich ugościł.
Staraliśmy się nie pogłębiać tematu Louiego, chociaż wiele rzeczy nam o nim przypominało.
-Lena, może przejdziemy się na spacer z Anthonym, porozmawiamy...-Rzuciła mama Nialla
-Tak, skarbie to świetny pomysł, a ja zostanę to z tatą-Dorzucił jej syn.
-W takim razie tak-Wsadziłam małego do wózka, nałożyłam płaszczyk i poszłyśmy do parku.
-No to Lena, opowiadaj jak układa ci się z Niallem, jest dla ciebie dobry?
-Tak, Niall jest wspaniały, stara się spędzać z nami jak najwięcej czasu, ale staram się go nie ograniczać. Zawsze pomaga mi przy dzieciach-na ostatnim słowie ściszyłam trochę ton głosu i spuściłam głowę ku dołowi, co miało oznaczać słabość, a jego mama położyła rękę na moim ramieniu, co z kolei było oznaką współczucia. Miałam z nią dobry kontakt, nie wiem skąd te stereotypy o teściowych, nie widujemy się za często, ale gdy już przyjeżdża to spędza ze mną i Niallem dużo czasu, jak i z moją mamą, również bardzo się lubią.
~~~Dzień Pogrzebu~~~
Dzisiejszego dnia wstałam niechętnie, bardzo chciałam go ominąć, no ale niestety nie dało się.
Wszyscy wstali dosyć wcześnie, ponieważ pogrzeb miał odbyć się 10.00
Codzienne toaleta, lekki makijaż i ubiór.
Zjedliśmy szybkie śniadanie i pojechaliśmy wszyscy do kościoła. Jak zawsze najpierw msza, oczywiście nie obyło się bez chociaż kilku paparazzi, chociaż miało ich nie być. Po mszy przeszliśmy na cmentarz gdzie miała się odbyć ostateczna ceremonia. Nie mogłam znieść tego widoku, gdy spuszczają malutką trumienkę z moim malutkim Luoiem, zaczęłam niemiłosiernie płakać, Niall tak samo, Przytuliliśmy się do siebie by stłumić ten ból, po stracie tak ważnej osoby. Stało się już po wszystkim, próbowałam sobie wmówić, ale nie mogłam. Potem jak zawsze na pogrzebach nie brakowało kondolencji, co dobiło nas jeszcze bardziej. Chcieliśmy już jechać do domu, ale moja i Nialla mama przypomniały nam o tym całym poczęstunku, po pogrzebie tzw.stypie. Pojechaliśmy do restauracji, ale tylko pokazać się bliskim, że jesteśmy, po czym pojechaliśmy do domu.
_____________________________________
I jak ?! Podoba się ? Mam ogromną nadzieję, że tak. Była bym bardzo wdzięczna za komentarze.


/Klaudzia xx <3


środa, 2 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 83 Dla mojej przyjaciółki Julii xx

I tak nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam się ubrać i z powrotem pojechać do szpitala.
Na całe szczęście w Londynie o 2 w nocy nie ma korków, więc po pół godzinie udało mi się dojechać.
Niall cały czas czuwał, siedział w jego sali przy łóżku
-Kochanie, dlaczego przyszłaś ?!
-Nie mogłam pozwolić sobie na bezczynne siedzenie w domu, wolę być tu z wami-Odpowiedział mi na to uśmiechem, usiadłam obok niego, a on otulił mnie ręką.Po pewnym czasie udało mi się nawet zasnąć i uciec na chwilę od rzeczywistości, lecz po chwili coś mnie z tego wyrwało. Maszyny nagle zaczęły piszczeć, nie wiedziałam co robić spojrzałam wystraszona na Nialla, a po chwili do sali wbiegli lekarze i kazali nam wyjść.
Ze strachu wtuliłam się w Horana i zaczęłam płakać
-Nic mu nie będzie prawda ?!
-Nie, zobaczysz wszytko będzie dobrze-Pocałował mnie w głowę.
Lekarze długo nie wychodzili, zaczęłam się jeszcze bardziej martwić, wyszli dopiero po jakiejś półgodzinie, szybko do nich podbiegliśmy
-I co z nim ?!
-Bardzo mi przykro, ale..-Do moich oczu napłynęło tysiące łez-on nie żyje
-Co-Krzyknął Horan, z jego oczy poleciały łzy,a ja tylko poczułam jak moje serce krwawi. Po raz kolejny wtuliłam się w Horana, myślałam, że to uśmierzy ból, po tak ogromnej stracie.
-Niall, ale dlaczego my, przecież tyle przeszliśmy, nie dość, że straciliśmy już jedno dziecko, to teraz drugie. Boże dlaczego, co zrobiłam nie tak.
-Kochanie, nie obwiniaj się-Wypowiedział przez łzy.
-Pójdziemy go zobaczyć ?-Spojrzałam mu prosto w oczy
-Tak, chodźmy pożegnać się z naszym skarbem.
Leżał jeszcze w sali, już odłączony od wszelkiego rodzaju urządzeń. Cały lodowaty, ale co najważniejsze z delikatnym śmiechem na twarzy. Podeszliśmy ostatni raz do naszego skarba i pożegnaliśmy się
-Kochanie, chodźmy już nie mogę znieść tego widoku, nasz mały Louie, on.... nie ma go już z nami
-Dobrze skarbie, musimy poinformować jeszcze rodzinę
-Tak masz rację.
Pojechaliśmy do domu, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, cały czas płakałam, czułam, że to moja wina, tylko i wyłącznie, że byłam okropną mamą. Niall nie ukrywał swoich łez, ale próbował przynajmniej zahamować moje.
Poszliśmy się przebrać i odświeżyć, po czym pojechaliśmy do mojej may, żeby jej o wszystkim opowiedzieć. Jej reakcji chyba nie muszę szczegółowo opisywać, rozpłakała się z resztą jak tata, następnie zadzwoniliśmy do rodziców Niallera ich reakcja była taka sama, powiedzieli jeszcze, że przyjadą jak najszybciej będzie się dało. Pojechaliśmy do Liama i Danielle, a na całe szczęście byli tam wszyscy
-Hej i co z nim-Zapytała Danielle
-On... nie żyje-Ponownie się rozpłakałam, a mój kochany od razu mnie przytulił.
 -Tak mi przykro...
-A.. a gdzie Aanthony ?-Gdy pojechaliśmy do szpitala to Anthonyego zostawiliśmy pod opieką Liama i Danielle.
-W pokoju Eleny, pójdę po niego
-Dziękuję...
-Nie martwcie się, pomożemy wam-Przyszedł Zayn, który również próbował nas pocieszać jak z resztą reszta 1D
-Anthony, zobacz kto przyszedł, mama-Do pokoju weszła Danielle.
-Skarbie, mój-Wzięłam go na ręce-Będziesz naszą malutką cząstkę Louiego-Po czym Niall go wziął,
-To my będziemy się zbierać, mamy dużo do załatwiania w sprawie pogrzebu-Niall poinformował wszystkich.
-No to pamiętajcie, że w razie czego zawsze pomożemy-Dodał Harry.
-Dobrze dziękujemy.
Cały dzień spędziliśmy na załatwianiu spraw pogrzebowych. Oczywiście prasa się dowiedziała, bo jak inaczej, posypała się masa kondolencji. Niektórzy naciągali wiadomości dotyczące jego śmierci, z których wynikało, że jestem wyrodną matką. Niall oczywiście wszystkiemu zaprzeczył na tt i mówił mi, że mam się tym nie przejmować, ale trudno było wytrzymać.
____________________________________________
Taki drastyczny rozdział, ale mam nadziej, że się wam spodoba i będziecie komentować :D :P
Przepraszam, że dopiero teraz ale życzę wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku, dobrych ocen, poznania 1D, dużo zdrowia i szczęścia i czego tam jeszcze chcecie, a i jeszcze, żeby ten Nowy Rok był lepszy od Starego.
/Klaudzia xx <3